W minioną deszczową sobotę (z okazji piątkowego Światowego Dnia Zwierząt ;)) Shelby pojechała na wycieczkę na warszawską Pragę. Jako cel obrałyśmy sobie Neon Muzeum – miejsce przyjazne psom polecane na blogu Pies w Warszawie 🙂 (dziękujemy za cynk!).
Szczerze przyznam, że psa do muzeum zabrałam chyba (?) pierwszy raz w życiu.. Dotychczas, mimo, iż jestem psiarą z krwi i kości, nie byłam zwolenniczką zabierania Shelby w takie miejsca. Płynie w niej stuprocentowa krew bordera, co oznacza, że jest niezwykle ciekawska, mocno energiczna, lubi „chodzić po trupach do celu”. Dodatkowo ludzie wywołują w niej jakieś dzikie, nieokiełznane emocje, objawiające się w postaci „pięknych” wysokich tonów bez ładu i składu.. 😉 a ja przy tym wychodzę z siebie i staje obok….
Dzięki Neon Muzeum i pięknemu industrialnemu Soho Factory przekonałam się, że czasem warto zaryzykować. Tym sposobem otwieram cykl postów pt. „Pieskie Sprawy zwiedzają” i zachęcam do zafundowania psu dnia pełnego wrażeń na warszawskiej Pradze 😉
Neon Muzeum
Muzeum Neonów znajduje się w Soho Factory w budynku 55 na ul. Mińskiej 25, a psy wchodzą tam za free! Samo miejsce nie jest duże, ale za to bardzo przestronne, co znacznie ułatwia zwiedzanie w towarzystwie psa. Mroczny klimat rozświetlają oryginalne neony o przeróżnym wymiarze, konstrukcji i barwie. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Twórcy muzeum zgromadzili w jednym pomieszczeniu niezły kawał historii 🙂
Niektóre neony, niedawno zdjęte, jeszcze „pachną” swoim miejscem, inne ledwie uratowane przed złomem przeżywają w muzeum swoje drugie życie. Część z nich pamiętam z lat młodości, jak jeszcze wisiały w okolicach centrum. Czas tak leci, że człowiek nie orientuje się nawet, że znikają! Ale dosyć o tym. Wszak to Pieskie Sprawy 😉
Na początku Shelby nie wykazywała zbytniego zainteresowania eksponatami. Pewnie stwierdziła, że to jakiś dziwny, kolorowy korytarz, w którym zbyt często się zatrzymujemy i po prostu wieje nudą.. Do tego za pierwszym razem, gdy tylko próbowała dotknąć neon Orbisu, odruchowo zblokowałam smycz 😀 No cóż.. wybuchłam śmiechem, bo przecież nie przyszłam tu tym razem sama, głęboko odetchnęłam i zaczęłam zwiedzanie jeszcze raz.. z psem!
Korzystając z tego, że nie było nikogo (weszłyśmy jakąś godzinę po otwarciu) na chwilę puściłam futro ze smyczy. Najpierw nie umiała się odnaleźć. Ja stoję, ona też. Po chwili, w końcu zrozumiała, że musi zająć się samą sobą, co zwykle kończy się w jej przypadku szukaniem kija.. na szczęście i pewnie Was tym zaskoczę, nie było żadnego! 😀
Więc po chwili.. zaczęło się! Energiczne zwiedzanie, wąchanie, zaglądanie, bieganie.. jak na pierwszy raz w muzeum poszło nam doskonale! Głowa chodziła na wszystkie strony. Sprawdzone zostało okablowanie, oświetlenie i każda wolna przestrzeń 😀 A ja jeszcze długą chwilę, oczywiście pełna obaw, biegałam krok w krok za moim mustangiem, co jakiś czas łapiąc go za uprząż 😉
Niestety psa o opinię zapytać nie mogę, ale patrząc na jej podekscytowanie, wywalony jęzor do ziemi i oczy wychodzące z orbit śmiem pokusić się, że jej się podobało! 😀
Choć jak widać, Shelby jest wierna swoim zasadom i najważniejsze zawsze pozostanie dla niej to samo…… Tak czy inaczej było warto 😉
Soho Factory
Okazało się, że w okół Neon Muzeum kryje się jeszcze więcej ciekawych miejsc i przedmiotów. Pięknie odrestaurowane budynki fabryk, pozostawiona mała sieć torów kolejowych i nowoczesne akcenty w postaci rzeźb czy instalacji młodych projektantów bez wątpienia zasługiwały na naszą uwagę. Jeżeli ktoś lubi industrialne klimaty Łodzi koniecznie powinien odwiedzić Soho!
Poniżej mała fotorelacja. Shelby miała okazję poznać m.in.: hamak, wózek kolejarski, ławki zainstalowane na torach, małą lokomotywę, karuzelę, drzewo o niespotykanej fakturze, kilka różnych powierzchni płaskich, interesujących rzeźb a także zajrzała w parę ciekawych wystaw sklepowych 😉
Podsumowanie
Cóż było dla nas tutaj nowego?
– dźwięki – mnóstwo cichych trzasków pośród głębokiej ciszy 😉
– światła – takie o różnym natężeniu i nasyceniu
– zapachy – wszak nie my jedne zwiedzałyśmy to miejsce
– przedmioty – neony, wóz, lokomotywa, hamaki, ciekawe instalacje (duże i małe)
– różne powierzchnie – asfalt, piasek, trawa, beton, kamienie, drewno, metal
– ludzie – w muzeum na szczęście tylko jedna para, która powitała nas ciepłym uśmiechem 🙂
– psy – nie byłyśmy same w otoczeniu muzeum!
Czego się obawiałam w muzeum?
Najbardziej chyba ludzi.. różnie reagują na obecność psa. Nadal nie dziwie się tym, którzy nie pochwalają jego obecności, jest tu przecież tyle zabytkowych eksponatów. Jednak najgorsi zawsze dla mnie będą Ci, którzy zamiast skupić się na obiekcie zaczną choć przez chwilę „zwiedzać” mojego psa (wrr nie głaszcz!), który następnie wyjdzie z siebie i stanie obok a ja razem z nim 😉 Jak na razie udało nam się takich nie spotkać! Uff.
Kilka powodów dla których muzeum (no i Soho Factory) jest warte psiej uwagi
1. Socjalizacja młodzieży i dorosłych z przedmiotami, zapachami, dźwiękami i światłami!
2. Doskonały trening na ćwiczenie skupienia, spokoju albo/i cierpliwości, jeśli już mamy za sobą szczekanie czy inne ciekawe objawy psiej irytacji 😉 Gdyby było więcej osób pewnie ćwiczyłybyśmy przebywanie na małej powierzchni z większą ilością osób, które nie są (oby!) zainteresowane Shelby (wreszcie! ;)), powolne podchodzenie do przedmiotów, uważne ich dotykanie, bądź eliminacje szperania za ekspozycją 😉
3. Mnóstwo nowych doznań, a co za tym idzie kolejny męczący dzień w życiu psa ;D
Gdybym miała szczeniora na pewno przyprowadziłabym go właśnie tutaj na socjalizację! Oczywiście dbając przy tym o porządek i bezpieczeństwo.
A po Soho, albo i przed (zależy od planu) proponuję spacer po wiślanej plaży. Jak pięknie może być w takim miejscu przy dobrej pogodzie zobaczycie tutaj!
No dobra, rozpisałam się. Teraz czekam na Wasze wrażenia z wycieczek po muzeum. Może wybieracie się do Soho, albo już tam byliście? 🙂 Czy wszystko tam odkryłam?