Wyobraź sobie sytuację, w której jedziesz windą z psem z dziesiątego piętra na parter. Sprawa wagi ciężkiej, bo to TEN poranny spacer. Twój pies albo jedzie spokojnie (jeszcze daje rade) albo już bije się z myślami i „zaciska łapy”. Nie chce zachować się nie w porządku, wszak nigdy nie robicie TEGO w windzie, ale przecież czuje po zapachu, że nie jeden przed nim odważył się na TO w tym miejscu. Wspierasz go na każdym kroku: „czekaj”, „dasz rade”, „już zaraz”. Gdy widzisz tylko, że zaczyna się rozglądać i nieśmiało wąchając podłogę zerkaja na Ciebie w poszukiwaniu aprobaty, przypominasz, że „nie wolno”, „nie tutaj”..
.. i wtedy winda zwalnia, zatrzymuje się na siódmym, otwierają się drzwi. Wsiada para. Jest mało miejsca i wiesz, że za chwilę (jeśli nie od razu) cała uwaga skupi się na Twoim psie.. Oni przyklejeni do drzwi, Ty po środku, i na końcu pies drepczący Ci po nogach, przyklejony do jednej ze ścian.
Ona. Pierwsza odważna. Jak zwykle, bez pytania wyciąga ręce. Chcesz być w porządku, więc uprzejmie prosisz, aby tego nie robiła. W tym momencie On, jakby głuchy i ślepy, decyduje się dokładnie na ten sam krok. Więc znowu prosisz i tłumaczysz. Nie pomaga.. zaczynasz mówić bardziej stanowczo i schylasz się, żeby odgrodzić psa, bo widzisz, że same słowa nie wystarczają. On mimo wszystko walczy o swoje. Więc powtarzasz się.. tym razem dosłownie warcząc, jednocześnie zasłaniając już psa sobą. Pan gwałtownie cofa rękę i uderza Cię, przypadkiem, mocno, prosto w nos. Tak, Twój nos. Nie wytrzymujesz.. „Boże..!”. Czujesz ból, który promieniuje Ci aż do czubka głowy. Pan zaczyna się śmiać i Cię przeprasza. Ty unosisz głowę i starasz się złapać powietrze. A on? Zgadnij.. znowu głaszcze Twojego psa, który jest teraz dostępny w całej okazałości, bo Twoje skupienie jest zupełnie gdzie indziej..
Nie,to nie jest sci-fi, to wydarzyło się naprawdę. Może jestem przewrażliwiona, a może po prostu inaczej postrzegam cudzą prywatność i przestrzeń, ale ta sytuacja mnie tak zirytowała (żeby nie użyć innego słowa), że postanowiłam uzupełnić mój artykuł, o witaniu się z psem. Jeśli go jeszcze nie znacie to znajdziecie go TUTAJ.
Pomijając już samo zapytanie o zgodę na pogłaskanie, dobrze by było zastanowić się przez chwilę czy w danej sytuacji nie sprawi się po prostu tym kłopotu. Wszak „powitanie” powinno być komfortowe dla wszystkich.
Poniżej 6 sytuacji, które mnie jako właścicielkę psa irytują najbardziej. Największym problemem w takich momentach jest to, że napotkana osoba widzi TYLKO psa i świetną okazję do jego dotknięcia. To niepohamowanego parcie na głaskanie też jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, ale może dlatego, że mam psa na co dzień.
1. Z psem w komunikacji miejskiej.
Niby zgodnie z regulaminem przewozu, ale jednak czujesz się tutaj bardziej jako gość. Twój pies musi się zachowywać spokojnie, grzecznie a przede wszystkim cicho. Nie może siedzieć na siedzeniu, zagradzać drogi ani zaczepiać pasażerów. Starasz się jak możesz. Pilnujesz go, obserwujesz, ale zdarza się, że coś lub ktoś odwróci Twoją uwagę. Prawie zawsze znajdzie się WTEDY ktoś, kto ma ochotę na to, żeby go dotknąć albo zawołać ot tak, bo ma taki kaprys (!) Super. Koniec jazdy w spokoju. A niech tylko pies jeszcze spróbuje skoczyć na siedzenie, kogoś, albo (o zgrozo) wyrazi swoje niezadowolenie. Od razu dowiesz się, że z takim psem w ogóle nie powinno się pchać do komunikacji miejskiej.
2. Spieszysz się z psem. Jesteś na światłach.
Czas ucieka. Twój pies naturalnie interesuje się otoczeniem podekscytowany równie mocno jak Ty. Zastanawiasz się nad tym czy zdążysz w konkretne miejsce, a on? Próbuje zgadnąć dokąd tak biegniesz i może usiłuje zrobić to nawet szybciej niż Ty, żeby sprawić Ci przyjemność. Nagle zatrzymują Was światła. Czekacie. Przebierasz nogami i wypatrujesz tego „zielonego”, żeby jak najszybciej przedostać się na drugą stronę. Jest, zmieniło się! Dajesz hasło idziemy, ruszasz gwałtownie do przodu i .. czujesz, że nagle cofasz się jak na tej klamce, o którą zaczepisz się rękawem przechodząc przez drzwi. Odwracasz się i widzisz Twojego psa z tyłu obmacywanego przez obcych ludzi pełnych zachwytu. Teraz pomyśl sobie, że odkąd masz psa zdarzyło Ci się to milion razy albo właśnie z tego powodu nie zdążysz dobiec już do autobusu.. co myślisz, co mówisz?
3. Stoisz z bagażami. Plecak obładowany po brzegi, w ręce torby i smycz.. na drugim jej końcu pies.
Czy to na światłach, czy w kolejce po bilet na pociąg, a może po kanapkę przed podróżą w zatłoczonym przejściu dworca. Ledwie stoisz z bagażami i łapiesz równowagę. Nagle czujesz pociągnięcie i lecisz.. z tym wszystkim. Może tym razem uda Ci się chociaż nie zaliczyć przysłowiowej „gleby”. Tylko dlatego, bo ktoś miał ochotę pogłaskać czy zawołać Twojego psa. Cudownie.
4. Siedzisz w towarzystwie z psem w restauracji/pubie.
Jesteś przy stoliku. Jak zwykle w takim miejscu w pełni odpowiadasz za zachowanie swojego pupila. Tak naprawdę od jego zachowania, może zależeć to czy lokal będzie dalej przyjazny zwierzętom czy nie. Jest nauczony, żeby spokojnie leżeć, czekać, być przy Twoim boku w takiej sytuacji. Cieszysz się, że nie musisz go zostawiać w domu i możesz wybrać się w jego towarzystwie na spotkanie, żeby pogadać ze znajomymi. Ale sielanka nie trwa długo.
Kiedy właśnie z zaciekawieniem słuchasz jakieś historii, albo opowiadasz własną, ktoś od drugiej strony zaczyna wyciągać ręce do Twojego psa. Momentalnie zaczynasz odjeżdżać z krzesłem albo próbujesz nie zostać wciągniętym pod stół. Ty po jednej stronie smyczy a on po drugiej. Między Wami stół z pełnymi szklankami. Rewelacja.
5. Drobne zakupy w kiosku, sklepie itp.
Stoisz w kolejce. Tym razem bez bagażu. Wolne ręce, pełna kontrola nad psem, widzisz wszystko dookoła. Nadchodzi Twoja kolej.. odwracasz się od psa i przez chwilę skupiasz na tym co masz załatwić.. czujesz, że smycz się napina.. już wiesz co się dzieje dalej? Znowu..
6. Dzieci.
Z dziećmi sprawa jest bardziej skomplikowana. W zasadzie to temat na osobny artykuł, albo nawet grubszą powieść. W jednej chwili musisz szybko ocenić sytuację i zadbać o to, żeby spotkanie było jak najbardziej bezpieczne. Przy okazji dbając o dobro swojego psa. No, ale.. co tam dobro.. przecież to pies a dziecko musi poznać zwierzęta i nauczyć się „dobrych” zachowań: „Chodź kochanie, pogłaszczesz pieska!” – słyszysz z daleka. A spróbuj odpowiedzieć, że sobie nie życzysz. Jeśli dodatkowo w takim momencie Twój pies nie ma na pysku kagańca za chwilę usłyszysz, że jest agresywny i dlatego nie można go głaskać. Nie jest? Cóż, jakby Ci to powiedzieć, to chyba coś z Tobą jest mocno nie tak skoro się nie zgadzasz. Irytujesz się? Chyba jesteś nienormalny 😉
Uwielbiam to, gdy ja mówię, że „nie” a ktoś dalej pcha się z rękami, bo lubi. A co gdybym to ja tak podeszła np. do jego dziecka, albo nawet do niego i pogłaskała go nagle po głowie. Bo lubię. Bo mam taką ochotę. I w nosie mam czy mówi „nie”. Skąd pomysł, że skoro pies jest ładny czy wygląda na łagodnego to można go głaskać zawsze i wszędzie? A co jeśli nie daj boże pies zareaguje niewłaściwie? Wtedy „co złego to nie ja?”, a pies jest nieobliczalny? I kto tu jest nienormalny?
Po prostu nóż mi się w kieszeni otwiera.. też tak macie?